Markowe karmy zoologiczne

Kto i kiedy powinien skorzystać z pomocy behawiorysty?

Lekarz weterynarii, zoopsycholog, behawiorysta i wielu innych specjalistów – to trzy różne zawody, które mają swoją specyfikę. Jak się można domyśleć ich obowiązki krążą wokół zwierząt. Jednakże nie chodzi tu o zdrowie w sensie fizycznym, ale psychicznym. Często jest tak, że z naszym czworonożnym kumplem nie możemy w żaden sposób się dogadać. Oni są od tego, aby nam w tym pomóc, ale każdy z nich nieco inaczej. W tym artykule postaram skupić się na trzecim zawodzie, czyli behawioryście oraz podpowiem, dla kogo to jest specjalista i kiedy warto zwrócić się do niego po pomoc.

 

Zanim zdecydujemy się na specjalistę…

Najnowsza wiedza w zakresie zdrowia i psychiki psów jest naprawdę obszerna. Trudno jest oczekiwać od jednego człowieka, że będzie dobrym lekarzem weterynarii i jednocześnie świetnym groomerem, fryzjerem, petsitterem, behawiorystą czy innym specjalistą. Oczywiście nie wykluczam istnienia osób, które będą chciały do tego dążyć, jednakże efekt może być tylko jeden – totalna klapa. Jestem zdania, że zanim skorzystamy z pomocy specjalisty warto się zdystansować i popatrzeć na to kim jesteśmy. Zabrzmiało filozoficznie? Nic bardziej mylnego! Mam tu na myśli nasze zachowanie względem pupila. Odpowiedzmy sobie w takim razie na pytanie czy dajemy mu odpowiednią ilość ruchu, czy poświęcamy mu odpowiednią ilość uwagi, czy otrzymuje odpowiednie jedzenie, a może problemem jest mała ilość miłości, którą okazujemy. Możliwości jest wiele, ale jeśli poprawienie czegość w swoim zachowaniu nie przyniosło odpowiednich skutków, to może warto skorzystać z pomocy behawiorysty? O tym powiemy sobie po małym wstępie opartym na pojęciach: „behawioryzm” oraz „behawiorysta”.

Czym jest behawioryzm, a kim jest behawiorysta?

Behawioryzm to termin pochodzący z języka angielskiego i oznacza zachowanie. Głównym założeniem tej nauki jest reakcja na bodźce, które zarówno ludzie jak i zwierzęta odbierają z otaczającego je świata. Kluczowym naukowcem w tej dziedzinie jest Iwan Pawłow, który na początku XX wieku przeprowadził szereg doświadczeń badających zmiany zachowania psów. Pawłow regularnie przed momentem karmienia dzwonił dzwonkiem i zauważył, że widok smakołyku wzmaga wydzielanie śliny u zwierząt. To doświadczenie zostało powtórzone kilkakrotnie zarówno z podaniem jedzenia jak i bez niego. Niesłychane jest to, że mimo że nie podał psu pożywienia, zwierzę zaczyna wydzielać więcej śliny, gdy tylko usłyszy dzwonek. To zjawisko wzmożonego wydzielania śliny na widok smakołyku nazwał „odruchem bezwarunkowym”.

Kiedy jest się behawiorystą, to na pełen etat. Często ludzie traktują taki zawód jak hobby. Warto przybliżyć sylwetkę takiego człowieka, który ma być odpowiedzialny za rozwiązanie problemów natury psychologicznej.

Otóż jest to osoba z wykształceniem wyższym przyrodniczym, weterynaryjnym, psychologicznym w połączeniu ze specjalizacją z zakresu psychologii zwierząt. Posiadając szeroką wiedzę z zakresu etologii, ekologii behawioralnej, psychologii zwierząt, biologii, fizjologii, genetyki możemy brać się do pracy. Behawiorysta jest osobą, która silnie współpracuje z lekarzem weterynarii, ponieważ jest to pierwszy człowiek, który diagnozuje zwierzę i zleca kontakt z behawiorystą. Z kolei behawiorysta powinien dodatkowo współpracować z trenerem jak i innymi specjalistami, którzy są współtwórcami jak najbardziej optymalnego programu terapii.

Obecnie behawiorysta zwierząt zajmuje się przede wszystkim badaniem zachowania naszych czworonożnych przyjaciół. Przy rozwiązywaniu problemu bierze pod uwagę czynniki zewnętrzne jak i wewnętrzne, które wpływają na zwierzę. Jego głównym zadaniem jest nawiązanie nici porozumienia na linii człowiek – pies. Robi on to w taki sposób, aby obydwie strony mogły wspólnie rozwiązać swój problem. Tu pojawia się pytanie: „Ile taka terapia będzie trwać?”, a zależy to przede wszystkim od skali kłopotu oraz zaangażowania obu stron. Najczęstszymi trudnościami, z jakimi przychodzi zmierzyć się behawioryście to: nerwowe szczekanie psa, załatwianie swoich potrzeb w domu, niezostawianie samemu w domu, zaburzenia odżywiania i zbyt silna agresja.

Historie, które wydarzyły się naprawdę

Możecie wierzyć lub nie, ale może to spotkać każdego z nas. Niestety (albo stety) mamy ogromny wpływ na to, jak zwierzę będzie funkcjonować w otoczeniu innych jemu podobnych czworonogów czy ludzi. Wiadomo, że gdy nasz pupil zachoruje to traktujemy go bardzo ulgowo. Tak samo jest z ludźmi. Wtedy odpoczywamy, jak najwięcej leżymy w łóżku nie robiąc nic, oprócz dbania o potrzeby pierwszego rzędu. Często w takim stanie zwierzętom czy ludziom pozwalamy na więcej. Pies czy kot lub inne zwierzątko zajmuje nasz ulubiony fotel, śpi w miejscach, w których wcześniej mu nie było wolno. Jednakże takie podejście jest nie na miejscu. Pies nie rozumie słowa „tymczasowy”. Raz dane przywileje nie będzie łatwo odebrać, gdyż takie postępowanie staje oko w oko z nowym przeciwnikiem, jakim jest bunt psa względem właściciela, będący często silniejszy niż jakikolwiek inny zastosowany środek oporu.

Oczywiście takich błędów można uniknąć. Trzeba odpowiednio przygotować szczeniaka do życia w nowym domu oraz spędzać z nim odpowiednią ilość czasu na różnych spacerach, dzięki czemu będzie mieć styczność z innymi psami różnych ras, gdyż nauczy go to nie tyle tolerowania, co akceptowania różnorodności i odmienności wśród jego gatunku. Pies duży, mały, suczka czy samiec, gruby czy chudy bujna czy rzadka sierść, różny zapach i wiele innych czynników pozwala na większą tolerancję odmienności, dzięki czemu nasz pies stara się „uspołecznić” i zaadaptować w nieznanym mu otoczeniu oraz rozpoznawać przyjaciół oraz wrogów.

Kolejnym błędem popełnianym przez właścicieli jest bawienie się z psem w taki sposób, że uczy to automatycznie agresji. Często sami nieświadomie prowokujemy psa do gryzienia, przez co nie rozumie, że w przyszłości będzie postępował źle. Dla przykładu, pogryzł kapcie właściciela. Przychodzi Pan do domu. Widzi w pysku psa skrawek materiału z jego ulubionych papci. Mężczyzna jest zdenerwowany i wyładowuje swoje emocje na niczego nierozumiejącym psie. Kiedyś był chwalony za to, że coś gryzł, a teraz karany. To będzie powodowało w nim większą złość i chęć robienia rzeczy na przekór.

Ostatnim grzeszkiem są „wspólne wypady”. Z rodzinką macie plan wyjechać w góry, aby odpocząć przez dwa tygodnie ferii. zimowych Nic bardziej mylnego! To przecież świetny pomysł, więc czemu by nie skorzystać. Ale tu właśnie pojawiają się pierwsze schody. Musimy od małego szczeniaczka przystosowywać do samotności. Jeśli psa będziemy zabierać ze sobą na wycieczki, to trzeba liczy się z tym, że będzie tam stałym towarzyszem, a jak przyjdzie mu zostać choć na kilka dni samemu to przeżyje stres i nie gwarantuję, że mieszkanie, które znacie będzie wyglądać tak samo, jak przed wyjazdem. Pies, który próbuje się odnaleźć w tej nowej dla niego sytuacji odreagowuje poprzez gryzienie przedmiotów, szczekanie, załatwianie swoich potrzeb fizjologicznych w domu, a potem karcimy go za coś, co dla nas jest czymś złym, ale dla psa niekoniecznie zrozumiałym. Nauka od małego takiej „samotności” pozwoli psu zaakceptować fakt, że nas nie będzie przez jakiś czas. Pójście do pracy czy w miejsca niedozwolone dla zwierząt zaoszczędzi obydwu stronom kłopotów, nerwów oraz stresu.

Dlatego bardzo ważne jest, aby takie podstawy behawioryzmu zwierząt wprowadzić. Cesar Millan, sławny „Zaklinacz Psów”, uważa że najczęstszym błędem, który popełniamy, jest niezajmowanie roli przywódcy. „Brak ćwiczeń i brak przywódcy” to główne źródło większości problemów z naszymi psami. Dodatkowo w Ameryce okazuje się ogromną, ogromniastą ilość uczuć. Najpierw dyscyplina i ćwiczenia, a dopiero potem przychodzi nagroda w postaci miłości. Nie ma co ukrywać – takie sytuacje rodzą tylko frustrację właścicieli i potrzebę konsultacji z behawiorystami, ale podjęcie odpowiednich działań, o których mówi Cesar Milian zaoszczędzi wielu problemów i zarówno my będziemy szczęśliwi, jak i nasze czworonogi. W Ameryce podejście do tego tematu jest zupełnie inne niż w Polsce. Polacy w 90 procent przypadków zaczynają leczyć i rozwiązywać problem, gdy problem ich przerasta. Myślę, że to błędne podejście, gdyż warto skorzystać z pomocy behawiorysty w momencie, gdy widzimy, że coś jest nie tak, a nie wtedy, gdy problem jest już tak spory, że sobie z nim nie radzimy. Mówi się, że lepiej zapobiegać niż leczyć i tego się trzymajmy :).

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Skomentuj